DON JON – Joseph Gordon-Levitt

7571589.3Kiedy usłyszałam o tym filmie, wiedziałam, że muszę go obejrzeć. W kinie mi się nie udało, ale od czego są przecież wydania DVD (ratunek dla wszystkich spóźnialskich). Swój egzemplarz odtworzyłam z niemałym zainteresowaniem. Temat, który został w tym filmie poruszony, wydał mi się bowiem nadzwyczaj intrygujący… No i ta obsada! To musiało być choć trochę dobre!

No i było! Niestety jednak, w moim mniemaniu, nic ponad trochę. Były momenty, które mi się podobały, były momenty, że się uśmiechałam, ale mimo wszystko czegoś mi w tym filmie zabrakło, choć pewnie przesyt co niektórych „obrazków” także przyczynił się do niższej oceny…

Joseph Gordon-Levitt jako debiutujący pełnometrażowym obrazem reżyser i scenarzysta wypadł całkiem nieźle. Miał swoją własną wizję historii, która wydała mu się niezwykle na czasie, a która miała bawić i zmuszać do przemyśleń na temat intymności, relacji międzyludzkich, związków… Stworzył w tym celu postać Don Jona (jak zwykli, nie bez powodu, nazywać owego bohatera jego kumple), którego sam zresztą zagrał. Rola przekonująca, choć nieco przerysowana. Śmiem jednak sądzić, iż był to celowy zabieg. Zarówno Jon, jak i dziewczyna, w której się „zakochał”, a którą zagrała przepiękna Scarlett Johansson, byli mocno „na wyrost”. Po to zapewne, aby pokazać typowe dla tego typu ludzi zachowania, ich sposób bycia, myślenia oraz to, jak bardzo w tych czasach częste jest traktowanie innych przedmiotowo.

Siłownia, samochód, mieszkanie, Bóg (co niedziela obowiązkowo w kościele!), rodzina, koledzy, dziewczyny i filmy porno (!) – to, bardzo ciekawy zresztą, zbiór rzeczy najważniejszych w życiu Jona :) I ta cotygodniowa spowiedź: masturbowałem się przy oglądaniu filmów dla dorosłych tyle i tyle razy, odbyłem stosunek pozamałżeński tyle i tyle razy, za wszystkie grzechy bardzo żałuję (grzechy oczywiście jak zwykle odpuszczone, odpowiednia liczba „zdrowasiek” zadana).
Być zawsze sexy, mieć swój własny „styl”, jak związek, to tylko rodem z z hollywoodzkich filmów romantycznych, a więc i mężczyzna musi być niczym książę z bajki, spełniający wszelkie zachcianki swojej księżniczki. Aha, no i pamiętajcie, że kupowanie mopów jest absolutnie nie na miejscu – po prostu wstyd i wiocha ;) To mówi Wam Barbara – owe, pozorne spełnienie marzeń Jona.

indexJest jeszcze ta druga. Ta, która sprowadza Jona na ziemię, ta która (zapewne dzięki swej dojrzałości i wielu różnym doświadczeniom) pokazuje mu, co znaczy prawdziwa relacja między kobietą a mężczyzną. Okazuje się, że istnieje uczucie, dzięki któremu filmy porno przestają być największym, niezastąpionym „samozadowalaczem”. Bo Jon wcześniej o tym nie wiedział. Być może nawet jak wielu innych mężczyzn… Esther, w którą wcieliła się Julianne Moore, okazała się być jakimś zbawieniem.

Dla mnie ten film był zbyt obcesowy. Męczyły mnie co rusz pojawiające się – że się tak łagodnie wyrażę – odważne scenki z Internetu i nie tylko. Zbyt duża, choć wiem, że celowa powtarzalność scen, określających osobowość Jona zaczynała po prostu nużyć. Sam pomysł ok, z realizacją nieco gorzej. I chyba jednak pewne spłycenie tego tematu nie zadowala.

Czy warto obejrzeć? Być może, choć jakoś specjalnie namawiać nie będę. Mój narzeczony dzielnie przetrwał te 90 minut, towarzysząc mi w oglądaniu (choć łatwo nie było;)), ale czy podobnie będzie z Wami? Kwestia estetyki – nie każda do każdego przemawia. Wasz wybór.

***

Don Jon/Don Jon (USA 2013) – Jospeh Gordon-Levitt, Best Film

Za egzemplarz recenzencki dziękuję Best Film

bf_logo

4 myśli w temacie “DON JON – Joseph Gordon-Levitt

    • Marta Augustynowicz pisze:

      Wy zdecydowanie mniej się powstrzymywaliście ;)
      Widać nie dla nas takie obrazki. Ale naczytałam się również wielu, naprawdę pozytywnych opinii, także jak widać dla każdego co innego… ;)

Dodaj odpowiedź do KulturkaMaialis Anuluj pisanie odpowiedzi